Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy Ewie Wydrze. Trzylatka jest chora na raka

Anna Bilska
Dziewczynka zawsze ma w szpitalu ze sobą ukochanego misia
Dziewczynka zawsze ma w szpitalu ze sobą ukochanego misia Marzena Kądziela
O trzyletniej Ewie Wydrze z Pakuł w gminie Radoszyce nie usłyszałby nikt spoza najbliższego grona, gdyby nie konecki ratownik medyczny Marcin Pytlos.

Pod koniec minionego roku trafił z ekipą karetki pogotowia ratunkowego do dziecka z bardzo wysoką gorączką. Gdy usłyszał o nieszczęściu, jakie dotknęło Ewunię i jej rodzinę, postanowił zrobić wszystko, by choć w pewnym stopniu pomóc. Od kilku tygodni każdą wolną chwilę poświęca akcji, która ma na celu wsparcie finansowe rodziny. Na szczęście znalazł wiele osób, którym, podobnie jak jemu, trzylatka zapadła głęboko w sercu.

Kim jest Ewa?

Gdyby nie choroba, mogłaby być małą fotomodelką. Lubi się fotografować, pozować do zdjęć ze swoimi ulubionymi zabawkami. Patrząc na jej spokojną, pogodną buzię, trudno sobie wyobrazić, ile dziecko przeszło. W ciągu półtora roku 21 chemii, osiem czy dziewięć operacji, śpiączka, karmienie sondą i potworny ból, który można było złagodzić jedynie morfiną.

Przerażająca diagnoza

Złośliwy nowotwór mózgu – usłyszeli w maju 2012 roku przerażającą diagnozę Barbara i Sylwester Wydrowie. Ewa miała wtedy półtora roku.

– Gdy się urodziła, była zupełnie zdrowa – opowiada mama. – Świetnie się rozwijała, zaczynała chodzić, była pogodnym, wesołym dzieckiem bardzo kochanym przez nas i naszego starszego, dziś 15-letniego syna Krystiana. Aż pewnego poranka okazało się, że Ewunia jednym oczkiem zezuje. Potem zaczęły się wymioty, najpierw pojedyncze, potem coraz częstsze. Dziecko chodziło i klepało się po główce. Już wtedy musiało ją bardzo boleć. Lekarze jednak nie wiązali tych objawów ze sobą. Okulistka zaleciła noszenie okularów.

- Dopiero gdy dziecko nagle przestało chodzić, potem siedzieć, a później, w ciągu trzech godzin po prostu zanikać, zbadano ją w szpitalu – dodaje tato. – Najpierw w Końskich, skąd natychmiast odesłano do Kielc. Tam badanie tomograficzne wykazało guza mózgu wielkości pomarańczy. Ewa znalazła się na stole operacyjnym w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Operacja trwał sześć i pół godziny.

Rak nie dał za wygraną

Ku zaskoczeniu lekarzy, dziewczynka dość szybko odzyskiwała siły. Po sześciu tygodniach zaczęła mówić i ponownie uczyć się chodzić. Niestety, rak nie dał za wygraną. Trzeba było z nim walczyć za pomocą chemioterapii w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Dalsza historia choroby to jedno wielkie cierpienie dziecka i rodziców, którzy musieli zrezygnować z pracy, by na okrągło, dzień i noc zajmować się dzieckiem. W ciągu kilkunastu miesięcy całkowicie przewartościowali swe życie. Miesiące spędzone w Warszawie, przy łóżeczku dziewczynki. Jej śpiączka, trzymiesięczna ślepota, chwile zwątpienia i nadziei.

– Nasz Krystian musiał szybko dorosnąć, dawać sobie radę sam, bo ja i mąż non stop byliśmy i jesteśmy z Ewą.

Każdy dzień to jedna wielka niewiadoma

Główka dziewczynki jest pełna blizn. To ślady po kolejnych wszczepianych zastawkach. Zastawki te regulują płyny i ciśnienie w głowie związane z wodogłowiem, które pojawiło się wraz ze wzrostem guza. Podczas jednej z operacji dziecko zaraziło się gronkowcem. To znacznie pogorszyło stan zdrowia Ewy. Trzeba było przerwać chemioterapię, a dziewczynka znowu musiała uczyć się podstawowych czynności życiowych.

Teraz z pomocą rodziców stawia pierwsze kroki. Nie potrafi jednak samodzielnie jeść. Trzeba karmić ją sondą.

- To wszystko nic, najważniejsze, by nasza córeczka nie cierpiała, żeby jej stan zdrowia się poprawiał – mówi przez łzy pani Barbara. – Ale żaden z lekarzy ani w Warszawie, ani w Łodzi tego zapewnić nam nie może. Każdy dzień to jedna wielka niewiadoma. Każde badanie krwi ogromnym stresem.

Nie radzimy sobie

Jak sobie radzą finansowo rodzice małej Ewy? – Nie radzimy sobie – mówią zdecydowanie. – Jeździmy raz, dwa razy w tygodniu do Warszawy. Nieraz musimy tam mieszkać w przyszpitalnym hotelu kilka dni, kilka tygodni. Za wszystko trzeba tam płacić. Do tego dochodzą kosztowne leki, opatrunki, specjalne mleko, prywatne wizyty u lekarzy, rehabilitantów. Zasiłek pielęgnacyjny zdecydowanie nie wystarcza.

12 lutego koncert dla Ewy

- Dlatego postanowiłem zrobić wszystko, by pomóc małej Ewie – mówi Marcin Pytlos. – Przekonałem Barbarę i Sylwestra, by opowiedzieli o swej historii. Bez pomocy finansowej ludzi dobrej woli nie dadzą rady. Natychmiast wspomogli mnie moi przyjaciele z koneckiego oddziału Ratownictwa Wodnego Rzeczpospolitej z Mariuszem Mączką i Maciejem Kiełbowskim na czele. Otrzymaliśmy zgodę za zbiórkę pieniędzy, prowadzimy bazarek, gdzie licytujemy różne przedmioty.

12 lutego o godzinie 17 w Miejsko – Gminnym Domu Kultury w Końskich odbędzie się specjalny koncert dla Ewy. Wystąpią między innymi: Mariusz Słowiński w roli Violetty Villas i znakomite trio „Puder” czyli Paulina Tarasińska, Dominika Bałazińska i Małgorzata Nakonieczna. Podczas koncertu przeprowadzona będzie aukcja, z której dochód będzie przeznaczony dla dziewczynki, podobnie jak zbiórka w specjalnych puszkach.

Ramka
Każdy może pomóc małej Ewuni wpłacając dobrowolne datki na konto Fundacji „Nasze Dzieci” przy Klinice Onkologii w Instytucie „Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka” z dopiskiem „Darowizna dla Ewy Wydry”. Numer konta: 76 1240 1109 1111 0010 1163 7630.

Marzena Kądziela

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na konskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto